Fot. Przemysław Cynkier
Mielecka drużyna dobrze zaczęła mecz i po 9 minutach prowadziła 4:2, a w 15. minucie po rzucie Rotema Segala było już 7:4. Szybko jednak Ostrovia złapała kontakt, a w końcówce pierwszej połowy doprowadziła do remisu 12:12. Na przerwę Stal schodziła z minimalnym prowadzeniem 13:12 dzięki trafieniu Marcina Głuszczenki.
Druga połowa to jednak popis doświadczenia przyjezdnych. Mielczanie zmarnowali aż sześć sytuacji ofensywnych, co pozwoliło Ostrovii zbudować przewagę 20:16 już w 41. minucie. Kolejne błędy i niecelne rzuty ustaliły wynik na 16:26, a zespół z Ostrowa pewnie kontrolował końcówkę meczu.
– Wyszło doświadczenie drużyny z Ostrovii. Każdy nasz błąd doprowadzał do łatwych bramek rywala. Musimy uczyć się na takich błędach. Wiadomo, szkoda meczu u siebie, ale to brązowy medalista poprzedniego sezonu, więc bez przesady. Każdy próbuje walczyć ile może – mamy taki budżet, jak mamy, i taką drużynę, jaką mamy. Wygrywamy razem i przegrywamy razem. Próbujemy dalej składać drużynę i zdobywać punkty w Superlidze. Kalkulowane porażki z Kielcami i Płockiem były przewidziane, ale każdy punkt, który uda nam się zdobyć, jest dla nas ważny. Moi zawodnicy starają się przenosić góry, a my jako sztab wyciągamy wnioski i pracujemy nad mocnymi i słabymi stronami zespołu – powiedział po meczu trener Robert Lis.
Stal Mielec zakończy pierwszą część sezonu wyjazdem do Kielc, a już 7 grudnia rozpocznie serię rewanżów w Puławach.