Więcej informacji i zdjęcia- wkrótce.
Stawką tego spotkania była czwarta lokata w tabeli, a faworytem teoretycznie brązowi medaliści poprzedniego sezonu z Ostrowa. W mecz jednak lepiej weszli mielczanie. W pierwszych minutach byli skuteczniejsi w ataku, z dobrej strony pokazał się również golkiper Witkowski i po 9 minutach gospodarze wygrywali 4:2.
Po kwadransie Stal przeważała i wydawało się, że kontroluje spotkanie. Po rzucie Segala było 7:4. Jednak to piłka ręczna i wszystko może zmienić się dosyć błyskawicznie. Zespół Roberta Lisa zepsuł dwie – trzy akcje w ofensywie i Ostrovia złapała kontakt przy wyniku 8:7, po rzucie z koła – już w 17 minucie.
Kolejny raz kontakt Wielkopolanie osiągnęli w 27 minucie, gdy z drugiej linii trafił były rozgrywający mielczan Smolikau. Kilkadziesiąt później wyszarpali remis rzutem ze skrzydła – 12:12 w 28 minucie, przy karze dwóch minut Wąsowskiego, która została podyktowana po szarpaninie na kole.
Ostatnie chwile pierwszej części meczu były nerwowe, jednak Głuszczenko zdołał rzucić z biodra do siatki na kwadrans przed syreną kończącą pierwszą część i na przerwie mieliśmy wynik 13:12.
Druga połowa dla Mielca przyniosła katastrofę. Biało-Niebiescy zepsuli aż sześć sytuacji ofensywnych. To mocna, doświadczona Ostrovia musiała wykorzystać. W 41 minucie, gdy grę przerwał trener Lis, Ostrów wygrywał 20:16.
Rozmowa za wiele nie zmieniła, bo kolejne trzy sytuacje jego ekipa także zmarnowała. Na kwadrans przed końcem spotkania było 23:16. To był czas, który zdecydował o losach całego spotkania.
KPR z Ostrowa później już spokojnie kontrolował przebieg zawodów i zasłużenie zgarnął komplet punktów, meldując się w ligowej czołówce. Był to przedostatni mecz pierwszej części rundy zasadniczej. Tę Stal zamknie wyjazdem do Kielc, a już 7 grudnia w Puławach rozpocznie serię rewanżów.
Przemysław Cynkier [email protected]