Zostało mało czasu!
0
0
dni
0
0
godzin
0
0
minut
0
0
sekund
Daj bliskim chwilę,
którą zapamiętają
Kup prezent
Zamknij

O magii świąt w Pałacyku Oborskich. Zwyczaje i obrzędy

hm/SCK 09:35, 17.12.2025

O zwyczajach, obrzędach, wierzeniach związanych z Adwentem, świętami Bożego Narodzenia, zwłaszcza Wigilią, opowiadał w Pałacyku Oborskich etnograf Jacek Tejchma. Oczywiście bohaterami opowieści byli Lasowiacy, czyli nasi przodkowie, którzy zamieszkiwali w pobliżu Mielca. I choć – jak zaznaczał Jacek Tejchma – nazwę Lasowiacy wymyślili naukowcy, a społeczność, której to miano nadano wcale się z nim nie utożsamiała, czy wręcz je wyśmiewała, to jednak dawnych mieszkańców naszych okolic nadal się tak nazywa.

Z Adwentem czyli radosnym okresem oczekiwania na przyjście, wiązało się wiele wierzeń i zwyczajów. I tak dzień św. Andrzeja obfitował w matrymonialne wróżby. Do św. Mikołaja nie wysyłano listów z listą oczekiwanych prezentów (nie obdarowywano się prezentami ani na św. Mikołaja ani na święta), lecz zanoszono modlitwy o ochronę przed wilkami.

Wierzono, że w tym okresie, gdy dni były najkrótsze, a noce najdłuższe, toczy się walka dobra ze złem, jasności z ciemnością. Uważano, że to czas wzmożonej aktywności czarownic i węży, które sprowadzają choroby (np. kołtun) czy odbierają krowom mleko.

Wigilię zwano Pośnikiem, czyli postną wieczerzą i z nią też wiązało się szereg obrzędów i wierzeń. Wierzono – zresztą to przekonanie przetrwało do dziś – że to, co się dzieje w Wigilię, przenosi się na cały kolejny rok. Nie wolno było więc szyć, czy prząść, żeby się nie zamotać, nie wolno się było kłócić, a co bardziej swarliwym kobietom nakazywano ponoć nabierać przez cały dzień wody w usta. Kobiety nie mogły przysiąść ani na chwilę, bo oznaczałoby to leniuchowanie przez cały rok, a mężczyznom nie wolno było się położyć , bo zwiastowałoby to, że w lecie zboże też się położy. Gdy w Wigilię pierwsza do domu weszła kobieta, był to zły znak, gdy młody mężczyzna – zapowiedź dobrego roku. Nie wolno było nikomu nic pożyczać, żeby nie ubywało z domu, za to dobrze było, aby przybywało, więc dobrze było coś… ukraść.

Choinka to niedługa tradycja, która przyszła z Niemiec i upowszechniła się u Lasowiaków dopiero po II wojnie światowej.

Wcześniej domy zdobiono tzw. światami wycinanymi z opłatka, czy pająkami z trzciny i bibuły wieszanymi u powały.

Wigilię spożywano na słomie, na chlebowej dzieży, czy na ławie. Stół stał się miejscem posiłku dopiero po II wojnie. Kładziono na nim siano, sypano zboże, nakrywano białym obrusem (częściej prześcieradłem), kładziono chleb, żeby go nigdy nie zabrakło.

Dodatkowe miejsce i talerz przy stole nie była - jak obecnie – dla wędrowca, lecz dla dusz zmarłych, które – jak wierzono – w tym dniu obsiadały krzesła.

A dania wigilijne? Barszcz biały, zupa grzybowa, kapusta z grochem, pierogi, chleb, ziemniaki, kasza jaglana… Ryba? Nie było jej na lasowiackich stołach, nie było mowy o karpiu, nawet śledź był rarytasem, ale nie wigilijnym. Potraw nie było dwanaście, lecz mniej i choć starano się, aby było ich jak najwięcej (sól liczono jako jedną potrawę) to i tak liczba 7 lub 9 to był kres marzeń lasowiackiej rodziny. Domownikom nie wolno było wstawać od stołu w czasie wieczerzy wigilijnej. Mogła to robić jedynie gospodyni, donosząc potrawy.

Jacek Tejchma przypomniał też o 3 rodzajach grup kolędniczych, pochodzeniu Turonia, miotlarzach, śmieciarzach i wielu arcyciekawych obrzędach i zwyczajach okołoświątecznych podkreślając, iż nasi lasowiaccy przodkowie byli o wiele bliżsi magii obchodząc święta, niż my.

Spotkanie poprowadził dyrektor Muzeum Regionalnego Jerzy Skrzypczak, a publiczność – jak zwykle podczas „Spotkań z historią przy kawie”, szczelnie wypełniła salonik z przyległościami Pałacyku Oborskich.

(hm/SCK)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
0%