W kampanii przed wyborami parlamentarnymi, które odbyły się jesienią, sporo mówiło się o potrzebie wzmocnienia samorządów. Ugrupowania ówczesnej opozycji, które dzisiaj przejęły władzę w kraju podkreślały, jak ważne jest, by zwiększać obszary samodecydowania na niższych szczeblach.
Michał Deptuła, wójt gminy Wadowice Górne, w niedawnym wywiadzie dla hej.mielec.pl przyznał, że praktycznie „od początku powstania samorządu ta samorządność była coraz węższa”.
- Coraz więcej ustaw narzucało pewne rozwiązania, które musiały być realizowane i tak naprawdę rada gminy czy wójt, burmistrz, prezydent nie miał zbyt dużego pola manewru, tylko był w takim „kaftanie”, który ograniczał jego działalność - powiedział.
- Do tego dochodziły kolejne zadania zlecone z zakresu administracji rządowej, które były niedofinansowane na poziomie subwencji czy dotacji. Doszliśmy do takiego poziomu, że tzw. nadwyżka operacyjna, czyli różnica środków, które zostają do dyspozycji w samorządzie, w niektórych miejscach skurczyła się do takiego poziomu, że tej samorządności nie ma, bo czym rządzić, jak nie mamy żadnych pieniędzy? - mówił Deptuła.
Jak ocenił, „wielkim wyzwaniem w najbliższych czasach będzie napisanie nowej ustawy o finansowaniu samorządów, o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, gdzie trzeba pogodzić ogień z wodą, bo administracja rządowa niezależnie od tego, która opcja rządzi, ma tendencje do tego, żeby zachowywać jak najwięcej środków w budżecie centralnym, a samorządy chcą mieć jak największą autonomię w dysponowaniu pieniędzmi”.
Deptuła dodawał, że „środki i decyzje na poziomie samorządowym są najbardziej kontrolowane społecznie”. - Warszawa jest daleko, Rzeszów też nieco dalej, a wójta w gminie czy prezydenta w mieście można spotkać na ulicy. Są też radni, sołtysi, szefowie osiedli, więc ta kontrola społeczna jest naprawdę pełna - podkreślał.