6 czerwca 2025 roku był burzliwym dniem w polskim przemyśle obronnym. Rządowa Agencja Uzbrojenia, obsługująca polskie wojsko, zakomunikowała o unieważnieniu postępowania na zakup 32 śmigłowców wielozadaniowych S-70i Black Hawk dla Wojska Polskiego. Maszyny miały być produkowane w Polskich Zakładach Lotniczych w Mielcu, należących do amerykańskiego koncernu Lockheed Martin.
Decyzja wywołała natychmiastową reakcję związków zawodowych. Komisja Międzyzakładowa NSZZ „Solidarność" w PZL Mielec wystosowała list otwarty do ministra obrony narodowej, wyrażając „głębokie oburzenie i stanowczy sprzeciw" wobec tej decyzji. Związkowcy podkreślili, że PZL Mielec stanowi kluczowy element systemu bezpieczeństwa państwa i jest objęty planem militaryzacji.
Protestuje także poseł PiS z Mielca Fryderyk Kapinos, który w tej sprawie zadawał już pytania w Sejmie. Teraz zwołał specjalną konferencję prasową.
Agencja Uzbrojenia, kierowana przez generała Artura Kuptela, uzasadniła swoją decyzję powołując się na „istotną zmianę okoliczności powodującą, że prowadzenie postępowania lub wykonanie zamówienia nie leży w interesie publicznym, czego nie można było wcześniej przewidzieć".
Rzecznik AU płk Grzegorz Polak tłumaczył, że w obliczu dynamicznie zmieniającej się sytuacji geopolitycznej doszło do repriorytetyzacji zadań, a zamówienie na śmigłowce zostało przesunięte w czasie.
Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślał natomiast, że „my słuchamy wojskowych" i że Sztab Generalny zaproponował inną strukturę funkcjonowania śmigłowców w Polsce, dając priorytet śmigłowcom szkolno-bojowym.
Wiceminiser Paweł Bejda dodał, że „nie może być zerwane coś, co nie było podpisane" i że resort „sprząta bałagan zakupowy" pozostały po poprzednim rządzie.
Decyzja o unieważnieniu przetargu wywołała falę protestów. Radni PiS w Sejmiku Województwa Podkarpackiego wraz z przedstawicielami „Solidarności" ostro skrytykowali unieważnienie przetargu. Radny Marcin Fijołek, szef klubu PiS w Sejmiku, nazwał tę decyzję „skandaliczną", podkreślając, że kontrakt na produkcję śmigłowców miał być kluczowym elementem rozwoju zakładów w Mielcu.
Były minister obrony Mariusz Błaszczak określił całą sytuację jako „kompromitację", sugerując, że obecny rząd chce koncentrować zakupy na sprzęcie niemieckim i francuskim kosztem amerykańskiego. Antoni Macierewicz w wypowiedzi dla Radia Maryja oskarżył rząd o chęć „poświęcenia bezpieczeństwa i niezależności Polski na rzecz UE".
Szczególnie symboliczny charakter miały protesty związkowców podczas obchodów 45. rocznicy strajku w WSK PZL Mielec, które odbyły się 1 lipca 2025 roku. Przewodniczący NSZZ „Solidarność" w PZL Mielec, Bartłomiej Duszkiewicz, podczas uroczystości podkreślił, że „jak 45 lat temu znowu musimy upominać się o przyszłość naszych rodzin i zakładu".
Podczas mszy świętej w kościele pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy oraz składania kwiatów pod obeliskiem „Solidarności", związkowcy bezpośrednio nawiązywali do bieżących problemów zakładu. Duszkiewicz mówił: „Ta walka się nie skończyła. Trudno mi tu też nie nawiązać do ostatnich wydarzeń, jakie dotknęły nasz zakład PZL Mielec, czyli unieważnienia postępowania zakupowego na śmigłowce S-70i".
Unieważnienie przetargu ma poważne konsekwencje dla regionu Podkarpacia. PZL Mielec zatrudnia ponad 1700 osób, a w szerszym łańcuchu dostaw pracuje około 5000 ludzi.
Prezes PZL Mielec Janusz Zakręcki podkreślił w wywiadzie dla Defence24, że zakład jest największym eksporterem sprzętu specjalnego w Polsce i generuje istotne wpływy podatkowe.
Związkowcy w swoim proteście zwrócili uwagę, że unieważnienie przetargu oznacza brak inwestycji, niepewność dla pracowników i poważny znak zapytania nad dalszym rozwojem zakładów. Sytuacja ta przywodzi na myśl lata 90., kiedy w Mielcu „pogrzebano" samolot szkoleniowy Iryda.
Decyzja Polski spotkała się z komentarzami międzynarodowymi. Portal Brussels Signal zwrócił uwagę na to, że Warszawa powołuje się na strategiczny przegląd potrzeb przeprowadzony przez rząd Donalda Tuska.
Lockheed Martin w oficjalnym oświadczeniu podkreśliło, że „z niecierpliwością czeka na kontynuację długoletniej współpracy z Polską" i że liczy na to 1700 pracowników PZL Mielec zaangażowanych w produkcję F-16 i Black Hawków.
Przedstawiciele amerykańskiej korporacji wyrażali przekonanie, że Black Hawk pozostaje idealną platformą do wspierania i wzmacniania bezpieczeństwa narodowego Polski. Jednak analitycy obrony sugerują, że Warszawa może teraz przekierować środki na systemy obrony powietrznej, drony i dodatkowe zapasy amunicji.
Pomimo oficjalnych zapewnień, że przetarg został jedynie „przesunięty w czasie", przyszłość zamówienia na Black Hawki pozostaje niepewna. Sztab Generalny WP opracowuje obecnie plan rozwoju na lata 2025-2039, w którym priorytet mają otrzymać śmigłowce szkolno-bojowe, wielozadaniowe śmigłowce pokładowe oraz ciężkie śmigłowce transportowe.
Tymczasem związkowcy nie zamierzają rezygnować z walki o przyszłość swojego zakładu. Jak podkreślił Duszkiewicz podczas lipcowych uroczystości: „Lotnictwo to jest DNA Mielca. A tym kodem DNA są Polskie Zakłady Lotnicze. Bez względu kto jest właścicielem, największą wartością i największym kapitałem są przede wszystkim ludzie".
Sprawa unieważnienia przetargu na Black Hawki pokazuje, jak decyzje polityczne mogą wpływać na losy tysięcy pracowników i całych regionów. Dla Mielca, miasta o bogatej tradycji lotniczej, ta sytuacja staje się testem na przetrwanie jednego z najważniejszych zakładów przemysłu obronnego w Polsce.