Zamknij

Afera scaleniowa: podrobione podpisy, potężne roszczenia. „To musi rozstrzygnąć sąd”

13:45, 07.11.2024 ks Aktualizacja: 22:45, 07.11.2024

Po ostatniej emisji programu „Sprawa dla Reportera” prowadzonego przez Elżbietę Jaworowicz sprawa sporu o scalanie gruntów na terenie gminy Padew Narodowa - trwającego już blisko od 20 lat - ponownie wyjrzała na światło dziennie.

Myślę, że ta sprawa nabrała wyjątkowego hałasu medialnego, a jej rozwiązanie zgodnie z prawem, jest jedno: zainteresowane, które czują się pokrzywdzone, mogą wystąpić do sądu i domagać się określonych odszkodowań - powiedział starosta Kazimierz Gacek na zwołanej tej sprawie konferencji prasowej.

Dwie właścicielki gruntów, które w latach 2005-2007 objęte były procesem scalania, niezmiennie domagają się zwrotu ich terenów. Dzisiaj jednak - jak przekonują urzędnicy - jest to już niewykonalne. Pozostaje więc ścieżka sądowa, na którą same zainteresowane muszą wystąpić, by oszacować poniesione szkody, a wówczas powiat będzie zobowiązany je wyrównać.

Co ważne, poprzedni starosta Stanisław Lonczak sam wystąpił do sądu z wnioskiem o oszacowanie potencjalnych szkód na rzecz sióstr prowadzących spór, jednak sąd ten wniosek oddalił wskazując, że „starosta nie ma interesu prawnego, legitymacji procesowej w tej sprawie”.

Czy same zainteresowane skierują sprawę do sądu w celu oszacowania strat? Obecne na konferencji prasowej siostry - Krystyna Świątek i Halina Kozik - przyznały, że nie mają takiego zamiaru, bo chcą odzyskać swoje działki, a nie żadne inne. A jednak z dokumentów przedstawionych przez starostę wynika, że kobiety wskazywały wcześniej możliwość zakończenia sporu „po przekazaniu 15 działek na rzecz każdej z nich”.

Wszystko to sprawia, że w dającym się określić czasie, nie ma co liczyć na zakończenie trwającego już od blisko 20 lat sporu poscaleniowego w gminie Padew Narodowa. - Ze strony powiatu zrobiliśmy jednak wszystko, co mogliśmy - przekonuje obecny starosta Kazimierz Gacek.

[FOTORELACJA]11967[/FOTORELACJA]

Na konferencji prasowej zwołanej przez starostę powiatu mieleckiego Kazimierza Gacka jako reakcji na emisję programu „Sprawa dla Reportera”, który poświęcony był trwającej od 17 lat sprawie scalania gruntów w gminie Padew Narodowa, urzędnicy przedstawili obszerny kontekst wydarzeń, które skutkują wieloletnią batalią sądową.

Nie ma co ukrywać, że u podstaw sporu są podrobione podpisy pod wnioskiem o scalanie - tyle, że prokuratura przez lata nie ustaliła sprawców, a urzędnicy - również latami - byli przekonani, że liczba sfałszowanych wniosków nie zmieniała podstawy prawnej zmierzającej do przeprowadzenia procesu scaleniowego. Choć to ostatnie finalnie się jednak zmieniło.

Dedykowaną tej sprawie konferencję prasową obecny starosta powiatu mieleckiego Kazimierz Gacek rozpoczął jednak od podkreślenia, że nie pozwoli on na naruszanie pozytywnego wizerunku samorządu Powiatu Mieleckiego, do czego - jego zdaniem - miało dojść podczas programu telewizyjnego, którego gospodarzem jest Elżbieta Jaworowicz.

- Powiat Mielecki to powiat przemysłu i sprawnej administracji, przyjaznego podejścia do przedsiębiorców i mieszkańców. To nowoczesny powiat, nowocześnie zarządzany, ale również jest to powiat transparentny i działający zgodnie z prawem. Taki wizerunek powiatu jest budowany przez lata, dlatego też nie pozwolimy sobie na naruszanie tego wizerunku - powiedział na wstępie starosta Kazimierz Gacek.

- Nie jestem osobą nieuczciwą, naruszającą prawo, ani tym bardziej skazaną czy taką, wobec której toczą się jakiekolwiek postępowania. Również mam prawo do ochrony swoich dóbr osobistych - podkreślił w nawiązaniu do stwierdzeń, jakie miały paść podczas programu - właśnie o „skazaniu starosty”.

Scalanie gruntów, czyli… co?

Prowadzący od lat postępowania scaleniowe w mieleckim starostwie - Maciej Woźniak, obecnie zastępca dyrektora dyrektora Wydziału Funduszy, Inwestycji i Gospodarki Nieruchomościami, mówił o podstawie prawnej procesów scaleniowych, które wszczynane są na wniosek samych mieszkańców - najczęściej rolników. Tak też było w spornej sprawie scalania gruntów na terenie gminy Padew Narodowa sprzed 17 lat.

- Ci, którzy wiążą swoje nadzieje z rolnictwem, patrzą na możliwość scalenia gruntów z optymizmem, w sposób perspektywiczny, który może poprawić ich warunki - mówi Maciej Woźniak. - Jest to zabieg, który ma na celu poprawienie warunków gospodarowania w rolnictwie. Chodzi o poprawienie rozłogu działek w gospodarstwach, dostosowanie ich granic do warunków terenowych, dróg, sieci rowów - podkreśla. 

Woźniak, wspólnie ze starostą zresztą, podkreślali, że scalanie gruntów jest szczególne popularne, ale i potrzebne właśnie na ziemiach byłej Galicji, gdzie występuje ogromne rozdrobnienie własności ziemskich.

- To struktura „wstęgowa” - wstęgi długich, wąskich działek, często o długości nawet kilometra czy powyżej, a szerokości kilku czy kilkunastu metrów. To powoduje, że duża część gruntów jest niewykorzystywana efektywnie do produkcji, bo część jest zajęta jako dojazd do poszczególnych kompleksów uprawowych. To wszystko znosi się w procesie scalania - tłumaczy Woźniak.

Prawie same pozytywne doświadczenia… prawie

Pozytywne strony wymieniał też starosta. - Mieszkańcy miejscowości, które decydują się na scalanie gruntów, z pewnością zyskują dużo. Każda działka, która jest wydzielona w wyniku scalania, posiada własną drogę, lepszą sieć rowów melioracyjnych. Wartość gruntów tych ludzi wzrasta - przekonywał starosta. - W Gminie Padew Narodowa robimy to scalanie bardzo często. To nie jest tak, że zrobiliśmy jedno scalanie i są tam tylko kłopoty. Tych scaleń jest zdecydowanie więcej i nie ma kłopotów, a ludzie są wręcz bardzo zadowoleni - przekonywał Kazimierz Gacek.

W podobnym tonie wypowiadał się też zaproszony na konferencję prasową wójt gminy Padew Narodowa Robert Pluta.  - Gmina Padew czy jakakolwiek inna gmina w Polsce nie jest realizującym proces scalania - zwrócił uwagę, opisując pozytywne doświadczenia związane z procesami scaleniowymi od 2013 roku - kiedy to sam rozpoczął pracę na stanowisku wójta.

- W materiałach urzędu marszałkowskiego są zdjęcia z Domacyn jako wzorcowego scalania. Jeżeliby się przyjrzeć to dzięki temu powstało mnóstwo dróg transportu rolnego wykonanych w technologii kamiennej. Dzięki temu mieszkańcy uprawiający ziemie mają dostęp do swoich pól - dodawał Pluta. Podesłał on również, że procesy scaleniowe są przeprowadzane na wniosek samych mieszkańców.

Feralna sprawa, masa podrobionych podpisów…

A jednak scalanie gruntów - przynajmniej w powiecie mieleckim - wielu osobom kojarzy się z aferą, która trwa już od 17 lat. Chodzi o sprawę działek, które - jak przekonują właścicielki - Krystyna Świątek i Halina Kozik - zostały im bezprawnie odebrane, na co mają wyroki sądów.

Same zainteresowane pojawiły się zresztą na konferencji prasowej, na którą zaproszenie kierowane było wyłącznie do przedstawicieli mediów.

- Postępowanie zostało wszczęte w 2005 roku na wniosek większości właścicieli gospodarstw i gruntów. Trafił on do starostwa i był weryfikowany - czy na wnioskach w stosownej liczbie podpisały się osoby wykazane w ewidencji gruntów jako właściciele lub posiadacze gruntów. - To zostało stwierdzone, że jest podstawa do wszczęcia postępowania - mówi już w kontekście tej konkretnej sprawy Maciej Woźniak z Wydziału Funduszy, Inwestycji i Gospodarki Nieruchomościami, specjalista, który od wielu lat zajmuje się procesami scaleniowymi.

Jak podkreśla, „było to postępowanie administracyjne, a kodeks takich postępowań określa, jakie warunki powinno spełnić podanie” (o wszczęcie postępowanie scaleniowego - red.). Jak jednak podkreśla, „przepisy nie zakładają możliwości weryfikowania autentyczności podpisu na etapie wszczęcia postępowania administracyjnego”.

- Postępowanie zostało więc wszczęte i przeprowadzone wedle procedury, a następnie wydana została decyzja administracyjna. Na etapie tej decyzji w 2007 roku uczestnicy scalania wskazali na fałszywość kilku podpisów i my takie zawiadomienie skierowaliśmy do prokuratury wskazując na możliwość popełnienia przestępstwa - przyznaje Maciej Woźniak.

Kto podrobił dokumenty?

Postępowanie prokuratorskie w tej sprawie zakończyło się jednak stwierdzeniem, że te wnioski rzeczywiście zostały sfałszowane, natomiast nie został ustalony sprawca tego przestępstwa - czyli wystąpił czyn przestępczy, ale nie został ustalony sprawca.

- Kiedy prokuratura wydawała to postanowienie, akta sprawy były poza urzędem starostwa. W czasie przebiegu całego postępowania zapadały różne orzeczenia w różnych instancjach - zarówno w drugiej instancji sądów administracyjnych - mówił.

Postępowanie wróciło do Mielca w 2014 roku do ponownego załatwienia.

- W 2016 roku wydaliśmy decyzję drugi raz - po uzupełnieniu tego postępowania, a jednym z elementów uzupełnienia było zbadanie, czy fałszywe wnioski miały wpływ na prawidłowość wszczęcia postępowania. Zweryfikowaliśmy to i zostało stwierdzone, że to nie miało wpływu na prawidłowość wszczęcia postępowania. Podstawa prawna nadal była - mówił Woźniak.

Jednak po decyzji urzędników z 2016 roku była ona nadal kwestionowana - zarówno w postępowaniu administracyjnym, jak i postępowaniu sądowo-administracyjnym. Później było prowadzone kolejne postępowanie prokuratorskie, które stwierdziło, że w aktach zalegają dodatkowe wnioski o przeprowadzenie scalenia - sfałszowane w jeszcze większej ilości.

Sfałszowanych wniosków było więcej. To zmienia wszystko

- Sprawa wróciła do nas w roku 2022 - po orzeczeniu Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego - z zaleceniem, żebyśmy zweryfikowali, czy jeśli odrzuci się te fałszywe wnioski, czy będą one miały wpływ na prawidłowość wszczęcia postępowania. Prowadziliśmy taką weryfikację i ona doprowadziła do wniosku, że jednak tych wniosków nie było na tyle, żeby to postępowanie wszcząć. Czyli ta sytuacja jest diametralnie inna od momentu wszczęcia postępowania w 2005 roku, od sytuacji z której mieliśmy do czynienia po roku 2021 - orzeczeniu WSA i pozyskaniu wiedzy o liczcie i konkretnych sfałszowanych wnioskach - przyznał Maciej Woźniak. 

W roku 2022 weszła w życie ustawa, która dotyczyła takich scaleń, jak to w Padwi. Jej istotą był zapis, że jeżeli z jakichś przyczyn postępowanie scaleniowe zostało wszczęte nieprawidłowo - podlegało umorzeniu z mocy prawa. - Taka sytuacja ma miejsce w przypadku scalenia gruntów w Padwi Narodowej. Co to oznacza dla stron? Możliwość, że strona, która twierdzi, że w jakiś sposób jest poszkodowana, może się ubiegać o odszkodowanie na zasadach ogólnych w postępowaniu cywilnym - mówi zastępca dyrektora właściwego wydziału w starostwie.

Jak dodaje, „ustawa sankcjonuje walor prawny, jeżeli chodzi o granice działek przyjętych w projekcie scalenia i daje podstawę do tego, żeby ten stan był ujawniony w księgach wieczystych”. - To znosi sytuację niepewności prawnej w obrocie gruntów, która do tej pory - jeżeli chodzi o Padew - istniała - mówił. - Ta ustawa zmieniła sytuację w ten sposób, że jeżeli ktoś podnosi zarzut, że starosta nie realizuje wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a ten wyrok zapadł przed wejściem w życie tej ustawy, to tego wyroku nie może już zrealizować, bo zmienił się stan prawny - mówi Woźniak.

Starosta: jeżeli wystąpiły szkody, to powiat te szkody będzie zobowiązany wyrównać

- Rozpoczęliśmy postępowanie scaleniowe w dobrej wierze - mówi jako przedstawiciel samorządu powiatowego starosta Gacek. - Nie było żadnych przesłanek do tego, że to postępowanie będzie kończyło się sporami. Później, kiedy okazało się, że parę podpisów faktycznie zostało podrobionych, powiat zareagował właściwie powiadamiając organy ścigania - podkreśla.

- Ta sprawa jednakże narosła po 2016 roku, kiedy okazało się, że tych (podrobionych - red.) podpisów było znacznie więcej. Zatem osoby, które zbierały podpisy, podpisywały te kartki, w dużej mierze przyczyniły się do sytuacji, w której jesteśmy dzisiaj. Niemniej według mojej wiedzy, nie mogę w żaden sposób winić pracowników powiatu za sprawy tego scalenia. Sam siebie również nie mogę obwiniać, bo mnie wtedy tutaj nie było. Dzisiaj mogę jedynie dołożyć wszelkiej staranności, aby tą sprawę dobrze wyjaśnić - mówi.

A jednak przyznaje też, „scalenie powoduje stan, który najczęściej jest nieodwracalny”. - Powiat Mielecki nie wypiera się odpowiedzialności cywilno-prawnej, jeżeli taka wystąpi. W świetle tych faktów, mamy do czynienia z aż trzema obszarami prawnymi: prawa karnego, prawa administracyjnego i prawa cywilnego. Jeżeli wystąpiły szkody, to powiat jak najbardziej - po zastosowaniu procedur określonych w ustawie z października 2022 roku - te szkody będzie zobowiązany wyrównać. Przed tym się nie uchylamy - zapewnił.

- Z drugiej strony nie pozwolimy sobie na to, aby powiat, starostwo powiatowe i pracownicy byli traktowani jako współuczestnicy w procederze łamania prawa, czy też procederze związanym z podrabianiem podpisów. Tutaj takich zawinień nie ma - podkreślił.

Rozmowy były. Roszczenia? „Po 15 działek”

Starosta przypomniał też, że jego poprzednik - starosta Stanisław Lonczak - prowadził rozmowy z osobami, które czują się pokrzywdzone. - Te osoby zaproponowały m.in. przekazanie po 15 działek budowlanych z majątku starostwa dla każdej z tych osób - komentuje starosta Gacek.

- Jako zarząd powiatu odpowiadamy za mienie publiczne. Przepisy dokładnie mówią, na co możemy sobie pozwolić i w jaki sposób tym mieniem możemy dysponować. W tym układzie nie możemy w żaden sposób przyjąć tak wysokich roszczeń - powiedział starosta.

- Mój poprzednik - starosta Lonczak - chciał odwrócić tę sprawę, chociaż ustawa z października 2022 r. mówi o tym, że legitymacja procesowa przysługuje pokrzywdzonym - to starosta złożył sam wniosek do sądu, aby ten określił wartość tych szkód. Sąd tą sprawę oddalił - uznał, że starosta nie ma interesu prawnego, legitymacji procesowej. To osoby, które czują się pokrzywdzone, mogą wystąpić do sądu i złożyć swoje roszczenia. Sąd wtedy takie roszczenia ustali - podkreśla Gacek.

- Myślę, że ta sprawa nabrała wyjątkowego hałasu medialnego, a jej rozwiązanie zgodnie z prawem, jest jedno: tylko zainteresowane, które czują się pokrzywdzone, mogą wystąpić do sądu - ustalić sobie określoną taktykę, sposób działania i domagać się określonych odszkodowań. Ze strony powiatu zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Znaleźliśmy się jednak w dość nieprzyjemnej sytuacji nie z naszej winy, ale z powodu tego, że podrobiono podpisy. Boleję nad tym, że taka sytuacja zaistniała, ale nikt z nas nie miał na to wpływu - zakończył.

(ks)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
0%