[FOTORELACJA]9559[/FOTORELACJA]
- Chcieliśmy podsumować ten pierwszy etap społecznej akcji wsparcia dla narodu ukraińskiego. Chcieliśmy też wspólnie porozmawiać o tej pomocy - zarówno instytucjonalnej, jak i społecznej - powiedział Bogdan Bieniek, przewodniczący Rady Miejskiej w Mielcu podczas spotkania podsumowującego samorządową akcję pomocy dla Ukrainy, które odbyło się w poniedziałek w magistracie.
Przypomnijmy, że na początku marca, tuż po wybuchu wojny na Ukrainie, mieleccy samorządowcy zdecydowali się zorganizować zbiórkę środków z przeznaczeniem dla uchodźców, którzy znaleźli schronienie właśnie w Mielcu. Nawiązali oni współpracę z mieleckim stowarzyszeniem „Wspieramy rodziny”, którego przedstawiciele zgodzili się wziąć na siebie logistykę zbiórki oraz późniejsze dysponowanie zebranymi pieniędzmi.
- Pomocą objętych zostało około 300 osób, które zamieszkiwały, bądź zamieszkują w Mielcu - powiedziała Joanna Boryczka-Szęszoł, prezes Stowarzyszenia „Wspieramy rodziny”, która przedstawiła szczegółowy raport wydanych środków.
- Jeśli chodzi o zakup żywności to na dzień dzisiejszy wydaliśmy 24 tys. 471 zł. Jeśli chodzi o zakup artykułów nazwijmy to gospodarstwa domowego, ale tu mieszczą się takie przedmioty jak koce, śpiwory, kołdry, sztuce, garnki poprzez pralkę czy czajnik… ta cała kategoria to 9 tys. 406 zł. Na zajęcia dla dzieci, w tym dowozy na te zajęcia i zakup np. strojów kąpielowych, ale też artykułów papierniczych wydaliśmy 10 tys. 275 zł - wymieniała prezes Stowarzyszenia „Wspieramy rodziny”.
- Mamy jeszcze bardzo istotny wydatek, bez którego zorganizowanie się na terenie Polski i w naszym mieście uchodźców, byłoby niemożliwe - 3 tys. 936 zł na wykonanie zdjęć 400 osób. Te zdjęcia były niezbędne, żeby wyrobić dokumenty w urzędzie i mieć nadany numer PESEL. Bez tych dokumentów ci ludzie nie mieliby możliwości skorzystania z różnych form pomocy - podkreśliła Joanna Boryczka-Szęszoł.
Ogromną pomoc dla uchodźców okazali też członkowie Stowarzyszenia „Szóstka - Szkoła Marzeń”. - Kiedy usłyszeliśmy, że ta wojna na Ukrainie wybuchła i że będziemy mieli wielu uchodźców to… była kwestia jednego wieczoru - powiedział Paweł Pazdan reprezentujący stowarzyszenie, ale też wiceprezydent Mielca.
- Usiedliśmy, zaczęliśmy rozmawiać, co można zrobić. Szybko doszliśmy do wniosku, że to co jest najbardziej potrzebne uchodźcom to nauka języka polskiego. To był ten pierwszy pomysł, bo szybko okazało się, że tych działań było więcej - dodał Pazdan.
- Na początku wszyscy poruszaliśmy się trochę po omacku - przyznawał też Zdzisław Nowakowski. - Nie wiedzieliśmy, komu ta pomoc jest najbardziej potrzebna. Staraliśmy się robić to z dużym rozmysłem. Nawiązaliśmy współpracę z ośrodkiem JAWJA w Rzemieniu, gdzie w sumie było ponad 100 uchodźców ukraińskich - głównie dzieci oraz matek - podkreślił.
- Dzisiaj na koncie zostało ponad 20 tys. zł. Uznaliśmy, że najlepszym sposobem wsparcia dzieci ukraińskich, w tym momencie, kiedy rozpoczął się nowy rok szkolny, będzie przekazanie za pośrednictwem dyrektorów bonów o wartości 200 zł, aby rodzice tych dzieci mogli kupić pomoce dydaktyczne - powiedział Nowakowski.
Bony trafią teraz do rodziców wszystkich uczących się w mieleckich szkołach podstawowych dzieci - jest ich w sumie 121.
- Pierwsze emocje opadły, ale to nie jest koniec. Dzisiaj powinnismy wczuwać się w to, co dzieje się na Ukrainie, bo coś istotnego się zmieniło i najprawdopodobniej tych rodzin ukraińskich w Mielcu dosyć dużo pozostanie. Powinniśmy im okazać na co dzień dużo pomocy. Myślę, że potrafimy to uczynić - powiedział Zdzisław Nowakowski.
- Chcemy, żeby sprawa problemów wojny na Ukrainie cały czas się pojawiała, bo to przypomina i podnosi chęć do dalszej pomocy. Wszyscy, którzy byliśmy w lutym, marcu pełni entuzjazmu, naturalne jest, że on z czasem opada. To spotkanie też temu służy, żeby ten entuzjazm i potrzebę pomocy podtrzymywać - mówił też Bogdan Bieniek.
Co ważne, samorządowcy podkreślali ogromną skalę pomocy strony społecznej - mieszkańców Mielca, którzy właśnie po wybuchu wojny okazali ogromne wsparcie przekazując nie tylko środki finansowe, ale także materialne, w tym żywnościowe na potrzeby uchodźców - zarówno tych, którzy zatrzymali się w Mielcu, ale i tych, którzy przekraczali granicę i byli rozlokowywani w różnych częściach Polski.