Zamknij

Jak wiele wiemy dzisiaj o mieleckich Żydach? Historycy są zgodni… [FOTO]

10:56, 28.10.2022 ks
Od lewej: Stanisław Wanatowicz, Szymon Burek, Jacek Taran i Janusz Halisz. Od lewej: Stanisław Wanatowicz, Szymon Burek, Jacek Taran i Janusz Halisz.
reo

- Jeżeli chodzi o losy Żydów w Mielcu po 1939 roku od momentu wybuchu II wojny światowej to wydaje mi się, że tu już bardzo dużo zostało zgłębione (…) Natomiast niestety dzieje wcześniejsze sprzed 1939 roku są wyeksponowane w bardzo, ale to bardzo niewielkim stopniu - przyznaje Stanisław Wanatowicz, mielecki historyk zgłębiający nie tylko widzę o losach miasta, ale także tutejszej społeczności żydowskej.

[FOTORELACJA]9637[/FOTORELACJA]

O tym, jaki jest bieżący stan wiedzy o historii mieleckiej społeczności Żydowskiej przed i po II wojnie światowej rozmawiali mieleccy historycy w ramach przedostatniego już spotkania organizowanego przez Stowarzyszenie JARTE i Samorządowe Centrum Kultury w Mielcu w ramach piątej edycji projektu Shalom Mielec.

Szymon Burek z mieleckiego Stowarzyszenia Kulturalnego JARTE, który od początku jest koordynatorem projektu Shalom Mielec, tym razem zaprosił do debaty dwóch mieleckich historyków - pasjonatów: Stanisława Wanatowicza i Janusza Halisza oraz dziennikarza i fotoreportera współpracującego z Tygodnikiem Powszechnym - Jacka Tarana, który w swojej działalności ostatnich lat skupia się na popularyzowaniu akcji „Ludzie, nie liczby” Dariusza Popiela.

Od wojny wiemy znacznie więcej 

- Jeżeli chodzi o losy Żydów w Mielcu po 1939 roku od momentu wybuchu II wojny światowej to wydaje mi się, że tu już bardzo dużo zostało zgłębione, wszelkie archiwa przeszukane i to, co dało się zsyntetyzować to opisano - mówił Stanisław Wanatowicz, autor wielu publikacji o historii Mielca.

Wanatowicz przyznawał natomiast, że na świecie - głównie na Zachodzie - wciąż pojawia się wiele publikacji dotyczących historii Żydów po II wojnie światowej w ogóle. - Oczywiście nie wiemy o wszystkich i nie do wszystkich dotarliśmy. Od czasu do czasu natrafiam na jakieś zupełnie nowe publikacje, o których w ogóle nie wiedziałem - przyznawał.

- Natomiast niestety dzieje wcześniejsze sprzed 1939 roku są wyeksponowane w bardzo, ale to bardzo niewielkim stopniu. Brutalne muszę powiedzieć, że to, co napisałem przed 30 laty do trzeciego tomu monografii Mielca, do tej pory w niewielkim stopniu zostało poszerzone, a nie korzystałem praktycznie z żadnych archiwów, ale wyciągniętych przez różne osoby dokumentów - mówił Wanatowicz.

Niewiele jest źródeł. Ograniczona jest też dostępność

W kontekście stanu wiedzy o mieleckiej społeczności żydowskiej Janusz Halisz, mielecki muzealnik, kustosz Muzeum Historii Fotografii Jadernówka, podkreślał wagę ostatniej książki Andrzeja Krempy - „Sztetl Mielec. Z historii mieleckich Żydów”

- W pewnym sensie ta książka jest podsumowaniem wielu wcześniejszych badań, chociaż trzeba oddzielić dwie rzeczy: stan badań i stan publikacji. Te rzeczy są podobne, ale stan badań może być znacznie bardziej zaawansowany, niż stan publikacji - zwraca uwagę Halisz.

- Wiemy dzisiaj tak naprawdę o tym, czym sami się zajmowaliśmy, ewentualnie z dostępnej literatury. Dlatego zwracam uwagę, że stan naszej wiedzy o okresie wojennym i zagładzie Żydów jest bardzo duży, choć oczywiście niekompletny, ale stan wiedzy z okresu wcześniejszego jest bardzo skromny. To wynika z głównie z tego, że książka ma źródła, które dotyczą Mielca, a do innych czasami jest naprawdę trudno dotrzeć - mówił.

A jednak goście spotkania zorganizowanego w Miejskiej Bibliotece Publicznej zgadzali się, że wciąż wiele jest obszarów, o których nie wiemy zbyt wiele. Ważnym w tym kontekście wątkiem okazuje się chociażby historia dramatu spalenia mieleckiej synagogi. W budynku zginęło - jak podkreślał Stanisław Wanatowicz „30-40, ale może nawet 80 osób”. - Moglibyśmy wymienić nazwiska maksymalne kilku osób. O pozostałych osobach nic nie wiemy - przyznawał.

Dziennikarz o projekcie „Ludzie, nie liczby”

Właśnie w tym kontekście poruszono też historię projektu „Ludzie, nie liczby”, realizowanego w Małopolsce przez Dariusza Popiela. O tej inicjatywie opowiadał Jacek Taran - związany z Mielcem dziennikarz i fotoreporter współpracujący z Tygodnikiem Powszechnym. 

- Od kilku lat śledzę działalność Dariusza Popiela i to, jak rozwija się jego projekt „Ludzie, nie liczby”. Na łamach Tygodnika Powszechnego co parę miesięcy publikuję reportaż o tym, jak te działania postępują, czego dotyczą i co udaje się osiągnąć - mówił Taran.

- Ten projekt zrodził się z potrzeby upamiętnienia przedstawicieli społeczności żydowskiej, którzy zginęli w czasie II wojny światowej, a w późniejszych latach poprzez działania władz komunistycznych, pamięć o nich uległa niemal całkowitemu zatarciu. Ta potrzeba działania zrodziła się z jego poczucia wstydu, że mieszka w Nowym Sączu, trenuje codziennie na rzece Dunajec, bo jest sportowcem - zajmuje się kajakarstwem górskim - i nagle dowiedział się, że z tego samego miejsca, gdzie on codziennie przychodzi na trening, 12 tysięcy Żydów zostało wywiezionych do Bełżca. On przez całe swoje dorosłe życie o tym nie wiedział - mówił Jacek Taran.

(ks)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
0%