Zamknij

Mistrz Krzysztof Penderecki w Mielcu: w małych miejscowościach znajduję publiczność, która słucha

05:36, 25.08.2014 M.B Aktualizacja: 13:39, 29.03.2020
Skomentuj

- Koncertuje pan na wielu światowych scenach, czy jest więc sens organizowania takich koncertów i edukowania ludności w takich małych miasteczkach jak Mielec?

- Ma duży sens. Robię to właściwie od czterdziestu lat. Jeździłem po różnych małych miejscowościach i w związku z tym moje nazwisko po prostu jest znane. Jeżeli pracowałbym tylko w Krakowie, Warszawie czy tylko za granicą, to chyba nikt by nie znał mojego nazwiska i mojej muzyki. Znajduję w takich mniejszych miejscowościach publiczność, która naprawdę słucha, która przychodzi na koncerty, nie po to żeby tylko być, ale słucha muzyki w skupieniu. Panuje tu zupełnie inna atmosfera niż na przykład w filharmonii w dużym mieście.

- Czym się różni organizacja takiego koncertu w wielkich salach koncertowych, a w tak małym mieście? Jak wygląda samo prowadzenie koncertu?

- Ja nie mam nic wspólnego z organizacją. Zostałem tu zaproszony. A dyrygować staram się tak samo jak na dużym koncercie. Tutaj akurat nie ma żadnej różnicy. 

- Jakie są Pana związki z Mielcem? To nie jest zupełnie Panu obce miasto?

- Tu była część mojej rodziny przed wojną. Moim krewnym był między innymi Eugeniusz Berger, który był tutaj bardzo znanym lekarzem. Mieszkała tu rodzina mojego ojca. Przyjechali tu przed wojną, spędzili okupację tutaj, a potem się porozjeżdżali na tereny zachodnie. Miałem tu bardzo dużo wujów, ciotek pewnie z trzydzieści osób. Również jak była ewakuacja Dębicy w czasie wojny w 1944 roku, to przyjechaliśmy właśnie do Mielca. Tu mieliśmy schronienie u naszej rodziny. Spędziliśmy w Mielcu czas od sierpnia do stycznia - wtedy wróciliśmy do Dębicy.

- Program dzisiejszego koncertu jest takim przeglądem bo składa się z mniejszych utworów bądź też ich części. Oczywiście to jest Pana wybór?

- Taka była moja sugestia. Są utwory napisane wiele lat temu w latach 80. jak na przykład utwór poświęcony kardynałowi Wyszyńskiemu. Jest też utwór napisany dwa lata temu na 800-lecielipskiego chóru przy kościele św. Tomasza, którego jak wiadomo najważniejszym kantorem był Jan Sebastian Bach. Koncert więc składać się będzie z utworów z różnych okresów mojej twórczości.

- Mówi się, że Podkarpacie to taka przestrzeń inspiracji - co dla Pana niesie inspirację tutaj w regionie?

- To są moje rodzinne strony, urodziłem się w Dębicy i tam do 17 roku życia mieszkałem. Tutaj miałem też rodzinę. Krajobraz jest mi bardzo znany i z sentymentem przyjeżdżam w takie miejsca. A poza tym tak jakby wróciłem w te strony bo między Krakowem a Dębicą w Lusławicach znajduje się moja posiadłość, którą kupiłem w 1974 roku i gdzie zbudowałem akademię muzyczną. W Europie czy Ameryce nie ma podobnego miejsca - tak świetnie zbudowanego, z taką salą, która ma doskonałą akustykę i miejsca dla 750 osób. Akademia powstała niejako na końcu świata. Tam nigdy nie było muzyki. Zapraszamy tam zdolnych młodych ludzi. Sala otwarta została rok temu orkiestrą dziecięcą. Dla mnie było najważniejsze, że te dzieci w wieku 6-12 lat grały jak dorośli muzycy. Bardzo zależy mi by było to skierowane do najmłodszych bo w Polsce nikt się tym właściwie nie zajmuje. Bałem się, że nikt tu nie będzie przychodził. Od początku istnienia mieliśmy kilkadziesiąt koncertów, a zawsze jest pełna sala. Można powiedzieć, że dlatego cieszy się zainteresowaniem bo nie sprzedajemy biletów, koncerty odbywają się za darmo. Jednak dowodem sukcesu jest fakt, że w znajdującej się trzy wioski dalej szkole muzycznej z 28 uczniów nabór wzrósł do ponad 300. Byłem zaskoczony, że to promieniuje i że rodzice z chęcią posyłają dzieci bo sami przychodzą na koncerty i widzą, że jest w tym sens.

- W dzisiejszym koncercie usłyszymy zarówno utwory na chór jak i na chór i orkiestrę, które utwory jest Panu łatwiej komponować?

- Miałem siedem lat gdy napisałem pierwszą kompozycję i bez przerwy komponuję. Po tylu latach można wszystko napisać - nie ma różnicy. Ponieważ jednak od samego początku pisałem dużo muzyki sakralnej, a to przeznaczone było na głos ludzki. Dla mnie zawsze będzie on najpiękniejszym instrumentem i przynajmniej połowa moich utworów jest napisana na chór, solistów czy oratoria. Byłem skrzypkiem i chciałem ze skrzypcami wiązać przyszłość, ale potem kompozycja wzięła górę. Nie miałem czasu ćwiczyć, tylko wolałem komponować. 

- Był Pan już w Mielcu dziesięć lat temu - jak pan ocenia powrót do Mielca?

- Niestety nie byłem w mieście. Byłem przywieziony prosto do hotelu i dowieziony na koncert. Wiele z tego miejsca nie pamiętam. Tego, co teraz tu jest to za czasów mojej młodości nie było. Mówię o czterdziestych latach i 50 kiedy jeździłem do rodziny. 

- A jak ocenia Pan sam Międzynarodowy Festiwal Muzyczny w Mielcu?

- Cieszę się, że jest tyle festiwali. Jeszcze jakieś 20 lat temu to było kilka dużych festiwali w Polsce i na tym się kończyło. Teraz mamy 300-400 albo i więcej bo prawie każde miasto ma swój i jest to niesłychany rozwój, który nie przypuszczałem, że nastąpi. Tym bardziej, że zostało zbudowanych kilkanaście dużych koncertowych sal w ciągu ostatnich 5 lat. 

- Jest Pan bardzo pracowitym człowiekiem, czym obecnie się Pan zajmuje?

- Ciągle mam zaległości. Uważam, że jeszcze nie nadszedł czas żebym zawiesił moje przybory do pisania. Biorę zamówienia, a jest ich tyle, że stale jestem zajęty. Ale to bardzo dobrze. Parę lat temu zrobiłem sobie przerwę i potem jest bardzo trudno wrócić - nie chodzi o to, że się zapomina, tylko człowiek leniwieje. Myślę, że do końca tak będę pracował. Ostatnią kompozycją nad jaką pracuję jest ciekawy utwór na 100-lecie I wojny światowej. Na zakończenie tych obchodów, które odbędą się w Brukseli, napisałem utwór, który wzięty jest z tekstu łacińskiego.

Notowała M.B.

(M.B)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%