Trener Robert Lis po meczu nie ukrywał, że zespół w wielu momentach nie wytrzymał presji debiutu i zapłacił przysłowiowe „frycowe”.
- Zapłaciliśmy frycowe po awansie do Superligi. To było oczywiste, że gdzieś tam ta ręka zadrży, że ta presja będzie. Wydawało się, że to udźwigniemy, ale musimy się jeszcze dużo nauczyć – przyznał szkoleniowiec Stali.
[FOTORELACJANOWA]13245[/FOTORELACJANOWA]
Choć jego drużyna potrafiła w samej końcówce wrócić do gry ze stanu 22:25, to ostatecznie nie przechyliła szali zwycięstwa na swoją korzyść.
- Zdobyliśmy punkt i na pewno należy się z tego cieszyć. Szczególnie w końcówce niewielu liczyło, że uda się cokolwiek ugrać. Najważniejsze będzie jednak wyciągnięcie wniosków i granie kolejnych spotkań zdecydowanie lepiej – dodał trener Lis.
W ocenie trenera kluczowym elementem, który zaważył na ostatecznym wyniku, była nieskuteczność zespołu.
– Myślę, że zawiodła nas dzisiaj skuteczność, bo kreowaliśmy sobie naprawdę czyste pozycje rzutowe. Niestety, wiele rzutów z pierwszej linii nie kończyło się bramką. Do tego doszło kilka zmarnowanych stuprocentowych sytuacji, a Superliga tego nie wybacza. Stąd strata dwóch punktów – podsumował.
Na zakończenie trener zaznaczył, że mimo wszystko należy szanować zdobycz punktową.
– Szkoda tego punktu, szczególnie w karnych. Ale trzeba szanować to, co udało się zdobyć. Cieszymy się, że mamy punkt i gramy dalej – zakończył Robert Lis.