Główny Lekarz Weterynarii odniósł się do szeregu uwag rolników, które ci adresowali w ostatnich tygodniach w związku z atakiem Afrykańskiego Pomoru Świń w powiecie mieleckim. Mielec jest rekordzistą jeśli chodzi o liczbę ognisk w Polsce.
- Mamy inną specyfikę, niż kraje, gdzie do tej pory występował ASF. Głównie chodzi o małe i średnie gospodarstwa, jednak wszędzie tam, gdzie one występują: Litwa, Łotwa, Estonia, kraje południa Europy, a w tej chwili także Niemcy w pasie zachodnim, są utrudnienia dla rolników. Wszędzie tam następuje redukcja ilości gospodarstw – mówił w trakcie debaty na poniedziałkowej sesji Rady Powiatu.
Welz sporo mówił o dopłatach, jakie rolnicy mają otrzymywać do sprzedanego żywca po obecnie często zaniżonych stawkach. Wyrównania będą wyliczane na podstawie cen rynkowych z poprzednich miesięcy.
Główny Lekarz Weterynarii odniósł się też do kontrowersji wynikających z przeprowadzania uboju prewencyjnego, czyli zabijania świń ze stref zagrożonych. - W uboju prewencyjnym wybite były zwierzęta w 77 gospodarstwach z czego w 31 gospodarstwach okazało się, że był potwierdzony ASF. Prawie połowa gospodarstw dałaby chorobę tydzień później do kolejnych gospodarstw. Za kolejny byłoby zakażonych następnych 5 czy 10 gospodarstw – przekonywał.
- Czy to jest sytuacja bez wyjścia i czarna rozpacz na przyszłość? Myślę, że nie. Rok temu dostałem polecenie od ministra koordynować zwalczanie ASF w województwie lubelskim. Tam w ciągu dwóch miesięcy nie było 50, jak w Mielcu, ale 63 ogniska i ponad 100 tys. wybitych świń. W tym roku na Lubelszczyźnie mamy jedno ognisko – mówił.
Co zostało zatem zrobione? – Dziki zostały zredukowane. Jak ktoś nie chciał polować to stracił dzierżawę obwodu łowieckiego i nikt się nie wahał przed tym działaniem. Po wtóre, rolnicy, gdzie przeszedł ASF, zwiększyli swoją świadomość bioasekuracyjną. Każdy wie, przed czym się broni. Widok zwierząt, które chorują i padają na ASF: gorączka, cierpienie, brak możliwości przyjmowania pokarmu, lochy z prosiakami albo ronienie – to jest widok, przez który ci rolnicy przeszli. Z mojego punktu widzenia, ważne jest, żeby tę chorobę jak najszybciej zwalczyć – podkreślał Mirosław Welz.
[ZT]65385[/ZT]
dziobak11:21, 30.09.2021
Świnie wybito. Hodowle zlikwidowano więc nie ma ASF. A po roku w dużych hodowlach w Samborcu ASF powrócił. Jak nie będzie małych gospodarstw to wtedy będzie można strzelać do dzików.
Bobo16:00, 30.09.2021
Oj Panie specu od wybijania świń i dobijania rolników. A ile liczy teraz pogłowie bo tam teraz więcej chorych dzików jak trzody. Nic nie robicie poza wybijaniem zdrowych świnek. A dziki chore spacerują. Kto ciebie tak uczył walczyć z zarazą, który profesor na której uczelni. Zabić zdrowego bo może zachoruje, a nosiciel i źródło problemu pod ochroną. Natura 2000 - nawet chorego dzika nie można zastrzelić, ani spróchniałego drzewa wyciąć. Podziękujcie SLD i PSL.
Stefann20:54, 01.10.2021
Ściema żeby kupować z zagranicy słuchajcie ich dalej.
5 0
Oni nawet do końca nie wiedzą jak ten ASF przenosi się.Dlatego wybijają wszystko i ogłaszają sukces.Z tym lubelskim to niedobry przykład.Świnie tam wybili.W gospodarstwach,w których stwierdzono pomór obowiązuje kilkuletni zakaz hodowli.Hodowcy nie wrócili i nie wrócą do dawnej produkcji tuczników.Tak jest choćby w Dawidach,miejscowości znanej z protestów rolników pokazywanych w telewizji. A nowych ognisk jest więcej niż ten weterynarz opowiada.A wystarczyło kilka lat temu postawić płot na granicy z Ukrainą i punkty dezynfekcyjne dla samochodów i ludzi.