[FOTORELACJA]11469[/FOTORELACJA]
Zgodnie z planem, we wtorek, 2 lipca, po pięciodniowej podróży z Mielca, polonez dotarł do celu - Atlantic Road w północnej Norwegii. To finał akcji charytatywnej, którą wsparła mielecko-rzeszowska ekipa - Złombol Pride Team.
- To była niesamowita przygoda. Trudy podróży z prędkościami maksymalnie 80 km/h, bo na tyle pozwalał nam w pełni zapakowany polonez, rekomendowały widoki. A te - im bliżej celu - były coraz piękniejsze - przekazuje Michał Leś, mielczanin, członek Złombol Pride Team, który we wtorek dotarł do celu.
Ekipa wyjechała z Mielca w piątek po południu. Pierwszym celem był Chorzów, gdzie miała miejsce uroczystość oficjalnego startu akcji Złombol 2024. W sobotę ruszyli w drogę po Europie - przez Niemcy do Kopenhagi, a dalej przez Goteborg do Oslo w Norwegii. Właśnie w Oslo organizatorzy Złombola przygotowali nie lada gratkę - wielki zlot „złombolowych” pojazdów i pokaz driftingu. Wieczorem nie mogło zabraknąć wielkiej imprezy do białego rana! Ostatni dzień to już podróż na metę.
Złombol to mający już wieloletnią tradycję rajd turystyczny, którego celem jest zbiórka funduszy na cele charytatywne. Załogi rajdu muszą posiadać samochód projektowany i produkowany w dawnym bloku wschodnim i nielimitowaną wyobraźnię. Każdego roku do pokonania jest trasa mierząca plus minus 3500 kilometrów. W tym roku celem było norweskie Atlantikveien, do którego trasa prowadzi po pięknym moście Storseisundbrua.
Mielecko-rzeszowska ekipa zebrała w sumie na cele charytatywne - wsparcie dzieciaków z domów dziecka - kwotę 4000 złotych. - To wkład naszych darczyńców w akcję Złombol, która dała nam możliwość pokonania tej pięknej drogi w mega ciekawych okolicznościach - mówi Michał Leś z mieleckiej ekipy, która koszty podróży pokryła z własnych środków, a 100% wpłat od darczyńców przekazała na cele Fundacji „Nasz Śląsk” - organizatora Złombola.
Złombol Pride Team na Atlantic Road pojechał polonezem z 1997 roku. Pojazd został wcześniej przygotowany przez zawodowca - Zdzisława Marszałka ze stacji Reg Benz w Mielcu. - To pozwoliło nam uniknąć większych awarii. Były jedynie symboliczne przygody, które tylko przypominały charakter Złombola - jedziemy w końcu starymi pojazdami - mówi Michał Leś.
- Coś stuka pod maską, wydech się zerwał, cieknie z baku podczas tankowania, a podczas podjazdu na wzniesienie tysiąca metrów nad poziomem morza zagotowała nam się woda w układzie chłodzenia, czyli… tak jakby się nic nie wydarzyło - dodaje.
Kupiony specjalnie z myślą o wyprawie na Złombol polonez ma zresztą spore szanse na kontynuację swojej przygody. - Rozważamy dwa scenariusze: udoskonalenie naszego poloneza i wymianę silnika na nieco większy, ewentualnie kupno innego poloneza z silnikiem od rovera - mówi Michał Leś. - Decyzja jeszcze nie zapadła, ale dyskutujemy o tym w drodze powrotnej do Mielca - dodaje.
- Podsumowując naszą podróż chcemy przede wszystkim podziękować wszystkim, którzy nas wspierali. Dziękujemy darczyńcom, dzięki którym możemy aktywnie włączyć się w „złombolową” zbiórkę charytatywną na rzecz fundacji wspierającej dzieci z domów dziecka. To cenna inicjatywa łącząca motoryzacyjną pasję z dobroczynnością - mówi Michał Leś. - Dziękujemy też wszystkim, którzy śledzili nasze poczynania i trzymali za nas kciuki - dodaje.
[ZT]86558[/ZT]
[ZT]86632[/ZT]