ZDJĘCIA W ARTYKULE: Borys Szyc - Instagram, archiwum rodziny Ułasiewiczów, kadry z serialu HEWELIUSZ.

Jolanta Ułasiewicz pochodzi z Mielca. To właśnie tutaj spędziła dzieciństwo i młodość, zanim wyjechała na studia do Warszawy. Dzisiaj, gdy serial Netflixa „Heweliusz” znów przywraca na ekrany historię katastrofy promu z 1993 roku, warto przypomnieć sobie, że za tą dramatyczną historią stoi mielczanka.
W nocy z 13 na 14 stycznia 1993 roku na Morzu Bałtyckim doszło do największej tragedii w historii polskiej żeglugi w czasie pokoju. Prom pasażersko-towarowy „Jan Heweliusz” zatonął u wybrzeży wyspy Rugii, zabierając ze sobą 56 ofiar – 20 marynarzy i 36 pasażerów, w tym dwoje dzieci. Katastrofa była wynikiem zbieżności wielu czynników: huraganowego sztormu o sile 12 stopni w skali Beauforta, zaniedbań technicznych oraz błędów proceduralnych.
Wymienić należy wieloletnie problemy ze statecznością promu, powstałe w wyniku przeprowadzenia w 1986 roku zabiegu zalewu górnego pokładu betonem po pożarze – ingerencja ta przesunęła środek ciężkości jednostki, pogorszając jej zdolność do utrzymania równowagi na wodzie. Dodatkowo, decyzja o wypłynięciu mimo niekorzystnych warunków pogodowych i niedostateczny nadzór armatora przyspieszyły tragiczny finał.
Około godziny 4:00 silny wiatr uderzył w burtę statku, powodując gwałtowny przechył, a ładunek – ciężarówki i wagony – zaczął się przesuwać, zrywając mocowania. Mimo prób manewrowania kapitana Andrzeja Ułasiewicza i szybkich działań akcji ratunkowej, prom przewrócił się do góry dnem o godzinie 5:12. Ocalało zaledwie 9 członków załogi.
Tę katastrofę przywołał serial „Heweliusz”, który wyprodukował Netflix. To obecnie jedna z najgłośniejszych takich produkcji filmowych na świecie.
Czytelnik Paweł zwrócił uwagę redakcji hej.mielec.pl na pochodzenie żony kapitana Ułasiewicza – Jolanta jest mielczanką.

Rodzina wysłała Jolantę do Warszawy, gdzie skończyła Szkołę Główną Planowania i Statystyki (obecnie Szkoła Główna Handlowa w Warszawie). To były lata studenckie, pełne nadziei i marzeń. To właśnie w stolicy, w mieszkaniu swojego brata na ulicy Rakowieckiej, poznała człowieka, który zmienił jej życie - kapitana marynarki handlowej Andrzeja Ułasiewicza.
- Poznaliśmy się w październiku 1974 roku - wspominała później Jolanta. Dwa lata po tym spotkaniu, w 1976 roku, zawarli związek małżeński. Mielczanka wyszła za mąż za Andrzeja, którego pasją było morze. O tej historii opowiada książka Adama Zadwornego „Heweliusz. Tajemnica katastrofy na Bałtyku” wydana w 2024 roku.

Małżeństwo Ułasiewiczów miało córkę. Agnieszka przyszła na świat w 1979 roku w Montrealu, podczas rejsu kapitana na statku Stefan Batory. Dziewczyna dorastała w świecie morskich wędrówek, gdzie ojciec spędzał wiele dni poza domem.
Agnieszka, podobnie jak jej matka, wybrała edukację i niezależność. Skończyła turystykę i została przewodniczką turystyczną, podróżując po świecie i przenosząc z pokolenia na pokolenie pasję i wspomnienia swojego ojca.
W serialu postać Agnieszki gra dwudziestoletnia aktorka Mia Goti. Zarówno Jolanta, jak i Agnieszka byli zaangażowani w tworzenie serialu i przekazali filmowcom wiele prywatnych materiałów, w tym nagrania wideo, które zapisał sam kapitan Ułasiewicz pół roku przed katastrofą.

Kiedy Jolanta dowiedziała się, że prom „Jan Heweliusz”, którym dowodził jej mąż, zatonął na Morzu Bałtyckim, wiedziała od razu, że nie ma szans.
- Słyszałam w prognozach, że będzie silny wiatr. O północy 13 stycznia wykreśliłam dzień z kalendarza, zadowolona, że minął i poszłam spać. To była połowa rejsu. Następnego dnia byłam umówiona, że pojadę do brata, bo oni mieli telefon i Andrzej zostawiał tam dla mnie wiadomości na sekretarce. Rano nie włączyłam radia, wyjątkowo, bo w kuchni zawsze radio chodziło. W samochodzie też nie włączyłam radia. Gdy zadzwoniłam do mieszkania brata, otworzyła bratowa i od razu z łyżką z syropem na uspokojenie. „Wypij to”. Usłyszałam komunikat, że na Bałtyku wywrócił się prom. Na początku powiedzieli, że wszyscy się uratowali. Ale zaraz, że prom pływa do góry stępką. Jak to usłyszałam, nie miałam żadnych złudzeń - powiedziała o momencie, gdy dowiedziała się, że prom „Jan Heweliusz” w czasie sztormu wywrócił się dnem do góry.
Katastrofa pochłonęła 54 osoby. Kapitana nie było wśród ocalonych.
Co gorsza dla Jolanty - przez lata winę za katastrofę próbowano przerzucić na kapitana Ułasiewicza. Polska władza sądownicza przez długie lata uprawiała propagandę, która szkalowała imię jej męża.
- Gdyby uznano, że to wada promu, a nie błąd kapitana, to musieliby wypłacić odszkodowania - powiedziała później Jolanta w rozmowie z „Wysokimi Obcasami”.
- To, jak szkalowano Andrzeja, to było straszne. Wiedziałam, że zrobił wszystko, co był w stanie, żeby utrzymać statek na wodzie – zapewniła Jolanta Ułasiewicz.
Dowiedziała się również o szczególnym geście mojego męża w ostatnich chwilach.
- Andrzej na sam koniec założył mundur. On był luzakiem, nie lubił oficjalnych uroczystości. To było przejęcie na siebie odpowiedzialności: że postanowił zostać z tymi, którym się nie udało uratować – wskazała Pani Kapitanowa.
Dopiero w 2005 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał wdowom rację i zdjął winę z kapitana. Ale dla Jolanty to była pyrrusowa wiktoria.
- Nie uważam, że sprawa została wyjaśniona do końca - stwierdziła w rozmowie z portalem natemat.pl.
Teraz, ponad trzydzieści lat po tragedii, historia Jolanty wraca. Netflix wyprodukował serial „Heweliusz”, którego premiera miała miejsce 5 listopada, w którym postać mielczanki wcieliła się aktorka Magdalena Różczka.
Jolanta i jej córka Agnieszka zgodziły się współpracować z twórcami serialu, dostarczając materiały archiwalne i wspomnienia.
Borys Szyc, grający kapitana Ułasiewicza, powiedział - ta rola to mój hołd dla kapitana Andrzeja Ułasiewicza. Dziękuję, Jolu i Agnieszko, za zaufanie i Wasze wspomnienia.
Magdalena Różczka, wcielająca się w postać Jolanty, opowiadała o pierwszym spotkaniu - najpierw zobaczyłam różne materiały takie archiwalne i pierwsze myśli były „ojej, nie jestem blondynką, nie jestem taką drobinką, nie wiem, czy to dobry pomysł” i tak dalej. A później spotkaliśmy się i to było bardzo długie spotkanie, absolutnie przejmujące, po którym pani Jolanta powiedziała: „cieszę się, że to ty”. I ja też poczułam coś w rodzaju bratniej duszy".
Po latach żałoby i walki, Jolanta znalazła jeszcze jedną szansę na szczęście. W 2011 roku ponownie wyszła za mąż za mężczyznę o imieniu Grzegorz, który niestety zmarł w 2015 roku.
W rozmowie dla „Wysokich Obcasów” powiedziała - Pomyślałam wtedy: wystarczy. Ale wdzięczna jestem, że mogłam jeszcze raz kogoś kochać.
Dziś Jolanta Ułasiewicz żyje w Warszawie, ale nigdy nie zapomniała, skąd pochodzi. Historia jej życia - od spokojnego Mielca, przez dramatyczne doświadczenia na morzu, aż po walkę o sprawiedliwość - to opowieść o sile, determinacji i miłości.
Gdy obejrzała serial „Heweliusz”: z córką, powiedziała: było trudno. Ale czułam, że pokazano prawdę.
Z tej prawdy - i z pamięci o człowieku, który do końca pozostał na mostku kapitańskim - rodzi się legenda, którą opowiada teraz światu Netflix.
Przemysław Cynkier [email protected]