[FOTORELACJA]9707[/FOTORELACJA]
Poniedziałkowe głosowanie nad przyjęciem programu naprawczego szpitala poprzedziła długa, ponad trzygodzinna dyskusja na temat założeń opracowanego dokumentu mającego być deską ratunku dla sytuacji finansowej placówki. W programie zawarto szereg propozycji zmian opracowanych przez zespół pod przewodnictwem prof. Wojciecha Głoda - specjalisty Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
- Plan rozwoju szpitala powinien brać pod uwagę aspekt ekonomiczny (zwiększenie przychodów, zmniejszenie kosztów), ale również aspekt społeczny (zwiększenie zakresu usług na coraz wyższym poziomie i coraz bardziej nowoczesnych). Przedstawiony plan rozwoju zawiera te aspekty i dzięki odniesieniu się do Wojewódzkiego i Krajowego Plany Transformacji czyni je możliwymi do zrealizowania - wskazywał prof. Głód.
Jednocześnie przyznał on, że nie wszystkie zapisy dokumentu mogą być możliwe do wprowadzenia.
- Mam świadomość, że nie wszystkie cele i plany da się zrealizować. Możemy mieć jak najlepsze chęci i dużą determinację, ale w zderzeniu z pewnymi czynnikami, na które nie mamy wpływu, musimy brać to pod uwagę - powiedział prof. Głód, jako przykład wskazując chociażby możliwe zmiany sposobu finansowania świadczeń przez NFZ, galopującą inflację czy wreszcie wprowadzenie regulacji w zakresie przekształceń funkcjonowania POZ.
- Wydaje mi się, że rząd pomoże, ale nie każdemu - mówił z kolei Stanisław Lonczak, starosta powiatu mieleckiego, argumentując potrzebę nie tylko powstania samego programu naprawczego, ale konieczność jego wdrażania.
- Zasada pomocy publicznej polega na tym, że pomaga się tylko tym, którzy rokują, dają nadzieję na poprawę. Musimy wykazać maksymalnie swoją wolę i determinację i ten program wychodzi naprzeciw, powoduje stabilizację, a nawet poprawę wyniku finansowego. Osobiście liczę, że ten wynik będzie bardziej optymistyczny. Nie wierzę, że doprowadzimy do sytuacji, kiedy byłaby ograniczana dostępność do publicznej służby zdrowia - powiedział Lonczak.
A jednak wobec programu naprawczego pojawiło się wiele wątpliwości - m.in. w zakresie planowanego kredytu na 20 milionów złotych, ograniczaniu liczby łóżek, a w konsekwencji możliwości redukcji etatów czy chociażby ograniczaniu pracy centralnej sterylizatorni i reorganizacji prosektorium. Przy okazji ujawniono też sprawę aneksów do umów, jakie otrzymały już pielęgniarki i położne zatrudnione na stanowisku asystenta pielęgniarstwa, które mają degradować je do niższej grupy zarobkowej.
- Mamy zastrzeżenia zarówno do planowanych działań, jak i metod i wdrażania. Jednym ze sposobów ratowania szpitala, według planu, ma być zmniejszenie liczby łóżek w poszczególnych oddziałach. Według związków doprowadzi to do utrudnionego dostępu zarówno w leczeniu, jak i diagnostyce oraz jeszcze bardziej wydłuży czas oczekiwania na planowane zabiegi operacyjne - mówiła Lidia Straub, wiceprzewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w mieleckim szpitalu.
- Na końcu tego planu napisane są pobożne życzenia, jak to ma wyglądać pięknie i ładnie. Proszę się zastanowić nad tymi hasłami. My tego nie widzimy - wtórowała jej Ewa Mokrzycka-Saj, przewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność”. - Nie szanuje się ludzi, którzy pracują tutaj lata, nie bierze się pod uwagę ich fachowości. Zatrudnia się nowych pracowników i zatrudnia do działów, o których nie mają oni pojęcia - dodawała.
Z kolei złe zarządzenie szpitalem zarzucał dyrekcji radny Zbigniew Tymuła. - SOR zawsze był na plusie, dzisiaj ma stratę. Okulistyka jednego dnia dzisiaj ma stratę. Poradnie również mają straty. Jeżeli cały czas będziemy tak szli na straty to nic ten plan naprawczy nie da - powiedział.
- Starosta przedstawi nam propozycję kredytu w parabanku. Nie może tak być. Na nic nam drogi, na nic nam mosty i asfalty, jeżeli nie będziemy mieć szkoły i leczenia z prawdziwego zdarzenia, bo to jest dzisiaj w życiu najważniejsze - ocenił lider opozycyjnego klubu w radzie powiatu. - Takiej sytuacji w powiecie mieleckim jeszcze nie było. Mieliśmy różne problemy i wyprowadzaliśmy to, szliśmy w jakimś kierunku. Dzisiaj jest przepaść - dodawał.
- Ten okrągły stół jest potrzebny, tylko z prawdziwego zdarzenia. Apeluje, żebyśmy się nie stali likwidatorami tego szpitala. Mam pomysł o odłożenie tego planu naprawczego. Jest dobry, ale nie jest realny. Idźmy w plan naprawczy w BKG, jak inne szpitale, nie idźmy w ciemną drogę, bo naprawdę może być źle - mówił.
Tymuła stwierdził, że planowany kredyt w wysokości 20 mln zł nie rozwiąże problemów. - To jest kropla w morzu. Już dzisiaj potrzebne jest 27 mln zł, żeby zapłacić bieżące zaległości, a dalej zostanie nam kolejne 24 mln i to za dwa miesiące czy pół roku znowu z tym tematem się spotykamy - ocenił.
- Trzeba zrobić plan naprawczy, który zrestrukturyzuje całkowicie i zacznie wszystko od nowa, jak to robią inne szpitale. Trzeba wziąć 50 milionów kredytu na 25 lat. Krosno wzięło 50 mln i płaci 600 tysięcy odsetek i jeszcze są zwolnieni z tego na pięć lat. To proste jak drut, tylko trzeba być odważnym i trzeba chcieć - powiedział Tymuła.
W ostatecznym głosowaniu 10 obecnych na sali radnych PiS zagłosowało przeciwko wdrażaniu programu naprawczego. 12 radnych koalicji rządzącej w powiecie opowiedziało się za. Program został przyjęty i w najbliższych miesiącach należy się spodziewać jego wdrażania. Problemem mogą być jednak kolejne turbulencje wywołane zapowiedzianą chwilę po głosowaniu decyzją dyrektora szpitala o złożeniu rezygnacji z pełnionej funkcji.
[ZT]72466[/ZT]
[ZT]72473[/ZT]