Zamknij

Udostępnijźródło: soskotymielec

Już nie pokażemy zdjęć słodko śpiących 5 kociaków. Mamy teraz takie… post mortem. Dziś nad ranem zmarły 2 ostatnie z 5 kociątek, które trafiły niedawno do schroniska. Kilka dni temu zmarły trzy, w nocy ze środy na czwartek - ich mama, a te ze zdjęcia jeszcze walczyły przez ponad dobę. Nie da się opowiedzieć co czuje osoba, jedna z nas, która niańczyła te maleństwa po śmierci ich mamy, próbowała je karmić nawet na siłę, zaklinała rzeczywistość i bezsilnie patrzyła jak z godziny na godzinę nie mają sił przełknąć 1 kropelki mleka i uchodzi z nich życie. Chcemy za to powiedzieć co myślimy o tej konkretnej sytuacji, bo czasami ten ogrom nieszczęścia nas przerasta i wykańcza emocjonalnie. Młodziutka matka tych kotków żyła na terenie zakładu, dokarmiało ją wiele osób. Nikomu nie przyszło do głowy jej wysterylizować, bo to może za dużo zachodu i pieniędzy. Ale gdy okazało się, że jest w ciąży zgłoszono tę kotkę do nas. Cztery osoby jeździły i próbowały ją złapać tuż przed Wielkanocą i po. Przy pierwszej próbie nastawienia klatki nasza wolontariuszka napotkała na opór osób, które nie chciały sterylizacji kotki. Kotka się spłoszyła i uciekła. Tak czy siak klatka łapka została nastawiona, ale kotka nigdy się nie złapała. Potem dowiedziałyśmy się, że ktoś ją wypuszczał, gdy się złapała. W końcu kotka urodziła w zacisznym miejscu i tam ją znaleźli pracownicy budowlani przy okazji remontu. Została wraz z 5 dziećmi zgłoszona i przewieziona do schroniska. Bardzo nas boli, że nikt nie pomyślał o sterylizacji tej kotki zanim zaszła w ciążę, że później utrudniano jej złapanie do sterylizacji aborcyjnej. I taki mamy finał – kotka nie żyje, dzieci i tak nie żyją. Nie wiemy, czy maluchy przeżyłyby ‘na wolności’, raczej nie wszystkie. W schronisku w wyniku zmiany miejsca i stresu uaktywniła się u nich choroba. Prosimy, nie czekajcie biernie aż ktoś się zajmie ‘problemem’. Nie wystarczy dokarmiać kotów bez zastanowienia się co się stanie z kolejnymi kociakami. My same nie damy rady ogarnąć wszystkich kotów w Mielcu i okolicach. Może czasami trzeba przejawić inicjatywę? Możemy pomóc finansowo, ale same nie wyłapiemy wszystkich kotów. Codziennie setki niechcianych kociąt i ich matek umiera po cichu, nie widzicie ich, ale one się rodzą, cierpią i umierają. Dziękujemy weterynarzom za ich całodobową gotowość do pomocy i przyjazd do kociej mamy i jej dzieci późną nocą. Oraz wolontariuszce, która zaopiekowała się maluszkami w swoim domu, woziła do weterynarza i czuwała przy nich dzień i noc.


komentarz(1)

lislis

3 0

Z całym szacunkiem może warto by zacząć pisać do władz aby prawnie zabezpieczać zwierzęta rejestrować je i ich właścicieli aby bezdomność się zmniejszała a takie sytuacje nie miały miejsca . Skoro rok w rok wszystko się powtarza to znaczy że coś nie działa dajcie pomagajcie i tak w koło tylko zmiana prawa zmusi człowieka do zastanowienia czy np. jego kotka może mieć kotki i co potem z nimi zrobi (utopi zakopie a może w worku do lasu wywiezie albo po prostu wywali jak śmiecia ) i może jak taki ktoś będzie wiedział że grozi mu za to naprawdę surowa kara to się zastanowi 2 razy a zwierzęta które są odbierane z powodów złego traktowania powinny w schronisku być utrzymywane przez nieodpowiedzialnego właściciela do momentu znalezienia nowego domu tak czy tak tylko wysokie kary finansowe przemówią do społeczeństwa a do tego trzeba walczyć o zmiany w prawie 11:37, 25.05.2019

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo