[ZT]90720[/ZT]
W czwartek 7 listopada odbyła się piętnasta już edycja „Dyktanda Niepodległościowego” zorganizowanego przez II Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Kopernika w Mielcu. - Wydarzenie to rokrocznie wzbogaca obchody Święta Niepodległości w naszym mieście i cieszy się ogromnym zainteresowaniem - mówiła Magdalena Zalotyńska, jedna z autorek dyktanda. - W dyktandzie biorą udział osoby w różnym wieku, przedstawiciele różnych profesji mieszkańcy rożnych miejscowości, którzy przyjeżdżają do Mielca, by wziąć udział w tym przedsięwzięciu, które ma swoją renomę wykraczającą daleko poza powiat mielecki.
Do oceny oddano ponad 280 prac. Wyłoniono trzy osoby, które najlepiej poradziły sobie z tegorocznym dyktandem. To Jarosław Jurkowski, Bogusław Wytoszyński i Sebastian Ochalik, którzy otrzymali w czasie Koncertu Niepodległościowego w SCK wieczne pióra ufundowane przez patronów Dyktanda Niepodległościowego: Marszałka Województwa Podkarpackiego Władysława Ortyla, Starostę Powiatu Mieleckiego Kazimierza Gacka i Prezydenta Miasta Mielca Radosława Swoła.
Wyłoniono również (jak co roku) najstarszego i najmłodszego uczestnika ortograficznych zmagań. Są to: pani Alina Stanisławska i Bartosz Niewęgłowski.
[FOTORELACJANOWA]11998[/FOTORELACJANOWA]
W tym roku autorki: Jolanta Gałkowska i Magdalena Zalotyńska nawiązały do piętnastolecia „Dyktanda Niepodległościowego”. Poniżej prezentujemy tekst dyktanda:
To bynajmniej ani mrzonka, ani miraż – rzesze mielczan chyżo podążają, żeby zmierzyć się ze zgoła nie arcytrudnym, ale też nie najłatwiejszym dyktandem. Mimo wszechogarniającego znużenia, późnojesiennej chandry i melancholii już po raz piętnasty składamy w ten sposób hołd pełnym hartu patriotom, charyzmatycznym bohaterom nieszczędzącym energii w walce o każdą piędź Macierzy.
Na przestrzeni lat nie zabrakło różnorodnych emocji. Rzewnie wspominaliśmy nie lada herosów chroniących zagrożone naówczas rubieże, szarże szwoleżerów i piechurów pod huraganowym ogniem artylerii. Rzetelnie ukazaliśmy, jak niebłahym orężem w walce z jarzmem niewoli była wytężona twórczość pisarzy, których spuścizna na sczerniałych kartach nienadaremnie krzepiła uciemiężone serca Polaków, ale nierzadko chłostała ostrzem ironii za rzekome hulaszcze życie i nicnierobienie. Haust wolności pośród zażartych bojów i haniebnie obelżywych opinii przynosiły żywotne pieśni zanurzone w historii i przywołujące dawne triumfy. Jakże wróżebne przecież okazały się słowa Marii Konopnickiej: „Nie damy pogrześć mowy”. Polacy żądni byli nadziei, że wolność jest tuż-tuż. Pod brzemieniem niewoli narodowe symbole – białopióry orzeł w koronie i biało-czerwona flaga – podtrzymywały tożsamość, sprawiały, że rodacy rozumieli się wpół słowa.
Snując rozważania o niezwykłości naszej ojczyzny, niepodobna byłoby nie zahaczyć o przyrodę. Nie mitrężąc czasu, przemierzaliśmy wzdłuż i wszerz naszą ojczyznę, znad Morza Bałtyckiego przez Mazowieckie po podtatrzańskie chaty juhasów. Na pohybel zrzędzącym rzec by można pseudo-Polakom żądnych niebanalnych wrażeń czmychaliśmy w ekstrapodróż wte i wewte, aby ukazać piękno leśnych kniei, rosochatych wierzb i urzekających chabrów, oryginalność czyhających wśród zarośli czyżyków i strzyżyków. Ni stąd, ni zowąd, mimo półdrwiących uśmiechów proponowaliśmy wytchnienie przy kubku żętycy zamiast filiżanki pół czarnej. Ten i ów żachnął się przy próbie zhierarchizowania polskich obrzędów, bo mimo przywiązania do tradycyjnych ceremonii i rytuałów, niektóre obrzędy zarzucono, są wpółmartwe, jak Siuda Baba czy zażynki.
I tak na przestrzeni lat na pozór ortograficzna łamigłówka z przymrużeniem oka połączyła pokolenia: zarówno młode hoże głowy, jak i te przyprószone siwizną pochylały się żarliwie nad kartami papieru niczym nad żarzącą żagwią, służąc idei wszech czasów – niepodległości. Dzisiaj dziękujemy wszystkim współtowarzyszącym nam od tylu lat współtwórcom tej chlubnej mieleckiej tradycji, a przede wszystkim naszym hojnym sponsorom.
[ZT]90803[/ZT]