Stadion Miejski w Mielcu nadal nie może być wykorzystywany do organizacji zawodów lekkoatletycznych, nadal w wielu pomieszczeniach widoczne są przecieki. Oczywiste fuszerki trafiły do sądu, ale sprawa tam przeciąga się i trudno oczekiwać orzeczeń korzystnych dla magistratu. Radny miejski Wiesław Truniarz ciągle apeluje o rozliczenie ludzi, którzy odbierali tę inwestycję.

W tym roku minie 10 lat od otwarcia Stadionu Miejskiego w Mielcu po przebudowie. Ta inwestycja okryła się złą sławą, ze względu na liczne fuszerki. Te największe to złe wykonanie nowej bieżni lekkoatletycznej, gdzie wciąż pojawiają się wybrzuszenia i nie można organizować poważnych zawodów.

Ciągle nieszczelne są stadionowe tarasy i po opadach śniegu czy deszczu woda przedostaje się do pomieszczeń pod trybunami. Można też mieć szereg uwag co do samego zakresu prac. Przy przebudowie 10 lat temu powstała chociażby infrastruktura dla telewizji i mediów, zabrakło profesjonalnego stanowiska dla spikera, sali konferencyjnej, podgrzewania murawy.

Urząd Miejski sprawę bieżni i przecieków skierował do sądu, uznając, że to wina wykonawcy – firmy Tamex. Sprawy sądowe przeciągają się, ale dzisiaj niewiele wskazuje, by zakończyły się pomyślnie dla magistratu. Zapadło już jedno orzeczenie korzystne dla Tamexu. A mowa o robotach za wiele milionów złotych.

Wiosną ubiegłego roku Komisja Sportu i Rekreacji Rady Miejskiej w Mielcu podczas posiedzenia na terenie stadionu dopytywała się urzędników o losy postępowań sądowych i ewentualne plany na usunięcie fuszerek.

Radny Marian Kokoszka wówczas przypominał, że od dłuższego czasu apelował o zabezpieczenie stadionowej dokumentacji. – Są informacje sugerujące, że część dokumentów zaginęła – wskazywał.

Urzędnicy wskazywali jednak, że dokumentacja budowy stadionu została zabezpieczona na terenie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Radni poprosili o okazanie tych dokumentów. W jednym z pomieszczeń stadionu, w sąsiedztwie szatni piłkarzy Stali Mielec, zobaczyli szafy wypełnione teczkami. 

[FOTORELACJA]9796[/FOTORELACJA]

Wiesław Truniarz, przewodniczący Komisji Sportu, sugerował wówczas, że te dokumenty powinny zostać sprawdzone pod kątem pociągnięcia do odpowiedzialności prawnej bądź finansowej inspektorów nadzoru, którzy w 2013 roku dokonali odbioru końcowego robót na stadionie i poświadczali, że te zostały zrealizowane poprawnie.

Wkrótce minie rok od tego konkretnego posiedzenia Komisji Sportu. Co wydarzyło się w sprawie stadionowych fuszerek i odpowiedzialności za nie inspektorów nadzoru? Okazuje się, że nic. 

- Miasto w sprawie sądowej wykazuje błędy w wykonaniu i tego się trzyma – powiedział teraz portalowi hej.mielec.pl Wiesław Truniarz. - Inną sprawą jest kwestia odbiorów. Można domniemywać, że powstał błąd w odbiorach. Ktoś nie dopilnował. Jeżeli podpisał, że odebrał poprawną pracę, a w uzasadnieniu sądu czytałem, że po odkrywkach stwierdzone zostały braki, to należy też dochodzić roszczeń – wskazuje radny.

Truniarz uważa, że Urząd Miejski powinien pociągnąć do odpowiedzialności inspektorów, którzy odebrali źle wykonane roboty. - Tu powinien być ruch ze strony miasta. Zgłaszałem panom prezydentom, że ja bym takie ruchy wykonywał – mówi Truniarz.

Podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej Truniarz, zawodowo związany z branżą budowlaną, wskazywał też przykłady fuszerki przy innej inwestycji – bulwarach nad Wisłoką. Magistrat o tym wie i zaplanował usunięcie odpadających płytek osadzonych na tak zwanych murkach.

Radny Truniarz znów zastanawia się, czy nie doszło do zaniedbań. - Pewne rzeczy są ewidentne. Teraz wydamy 300 tysięcy złotych na naprawę fuszerki na bulwarach – powiedział.

[ZT]72974[/ZT]