30 lat czekania, rok wytężonej pracy. Iskra na mieleckim niebie

- Liczymy na szeroką współpracę z Fundacją Spadkobierców Tradycji Dywizjonu 303, w której dyspozycji jest ten samolot. Mamy nadzieję, że będziemy razem uczestniczyli w różnych pokazach lotniczych i ten samolot dołączy do naszego teamu - mówi Jakub Kubicki z Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła, która przez ostatni rok ciężko pracowała nad przywróceniem do życia uziemionej od 30 lat Iskry.

Choć za sprawą Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła samoloty TS-11 Iskra wróciły na mieleckie niebo już jakiś czas temu, w ostatnich dniach na lotnisku miało miejsce historyczne wręcz wydarzenie - odbył się pierwszy lot uziemionej od 30 lat Iskry, która niegdyś służyła w Indiach. Samolot udało się przywrócić do pełnej sprawności dzięki wielu osobom - pasjonatom lotnictwa.

- To wyjątkowy egzemplarz, jeden z pięćdziesięciu, które trafiły do Indii, gdzie latały wyjątkowo intensywnie. Praktycznie każda z nich przechodziła trzy remonty główne. W którymś momencie ten samolot właśnie po takim remoncie został u nas w kraju, a w jego miejsce poleciał inny egzemplarz - mówi Jakub Kubicki z Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła, która sprowadziła do Mielca wspomnianą Iskrę.

Jedyna taka organizacja w Polsce

Maszyna przez lata czekała na swój czas w hangarze zakładów lotniczych w Bydgoszczy. Później trafiała do rąk prywatnych. - W pewnym momencie zaprzyjaźniona Fundacja Dywizjonu 303. odzyskała ten samolot i powierzyła nam jego odbudowę - mówi dzisiaj Kubicki.

Jak przyznaje, jeśli nie liczyć wojskowych zakładów lotniczych, Fundacja Biało-Czerwone Skrzydła jest dzisiaj jedyną organizacją w kraju, która specjalizuje się w odbudowie zabytkowych samolotów, a zwłaszcza Iskier. W ten oto sposób Iskra trafiła do hangaru Fundacji na mieleckim lotnisku.

- Proces odbudowy trwał prawie rok, był dość rozciągnięty w czasie, ale samolot został w tym czasie bardzo skrupulatnie zdemontowany, doprowadzony do stanu, w którym można go było pomalować, poskładać - opowiada Jakub Kubicki.

Skąd fundusze na tak kosztowne przedsięwzięcie?

- Na szczęście mamy w Polsce bardzo wielu miłośników lotnictwa, prawdziwych zapaleńców. To właśnie oni składają się na takie odbudowy - przyznaje w rozmowie z hej.mielec.pl Jakub Kubicki.

- Bez tak licznego grona, które wspiera tego typu procesy, nie byłoby to w ogóle możliwe. Mamy też fantastycznych mechaników. Niektórzy z nich pracowali całe dziesięciolecia w zakładach remontowych, czy to w Bydgoszczy czy w Dęblinie. Mają olbrzymie doświadczenie. Póki co wciąż mamy też dostęp do części zapasowych. Dzięki tym zasobom jesteśmy w stanie odbudowywać te samoloty - przyznaje.

Jaka przyszłość „indyjskiej” Iskry?

Jak dodaje, w Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła aktywni są też wolontariusze, którzy uczą się fachu mechanika lotniczego. Właśnie pod okiem mistrzów mogą nauczyć się nitowania, demontażu, montażu różnych podzespołów.

- Liczymy na szeroką współpracę z Fundacją Spadkobierców Tradycji Dywizjonu 303, w której dyspozycji jest ten samolot. Mamy nadzieję, że będziemy razem uczestniczyli w różnych pokazach lotniczych i ten samolot dołączy do naszego teamu. W tej chwili latamy jako para Iskier, więc mamy nadzieję, że ten trzeci samolot niebawem do nas dołączy - przyznaje Kubicki zapytany o przyszłość „indyjskiej” Iskry.

[ZT]75184[/ZT]

[ZT]75182[/ZT]