- Uchodźcy przyjeżdżają z dziećmi. U mnie w „trójce” mam 14 uczniów z Ukrainy. Jutro będę miał jeszcze trójkę. Są to uczniowie w różnym wieku, najwięcej w klasach 1-3 - powiedział w trakcie poniedziałkowej sesji Rady Powiatu Mieleckiego radny Adam Jastrząb, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Mielcu.
- Prawdopodobnie jutro powstanie klasa przygotowawcza. Te dzieci bedą normalnie przychodzić do szkoły, będą uczone języka polskiego. Jest jednak zasadniczy kłopot, bo nauczyciele muszą mieć stosowne wykształcenie z językiem ukraińskim, a takich nie ma. Są też dzieci, które nie znają języka ukraińskiego, tylko język rosyjski, co również jest dodatkowym utrudnieniem - przekazywał.
Jak podkreślił, „przede wszystkim chodzi o to, żeby w pierwszej kolejności te dzieci rozumiały język polski. Bez tego nie ma mowy o jakimkolwiek nauczaniu”.
- Im starszy uczeń, tym widać, że z większą traumą przyjechał. Te dzieci z pierwszych czy drugich klas nie są do końca świadome tego, na jakim są etapie swojego życia. U tych starszych jednak widać powagę, widać, że przeżywają traumę. Staramy się im pomóc, ułatwić przyjęcie przez społeczność uczniowską - podkreślił dyrektor Jastrząb.
Podobne grupy dzieci trafiły także do innych mieleckich szkół. To, do jakiej placówki trafia dziecko, jest wynikiem rejonizacji - w zależności od tego, gdzie schronienie znalazła matka z dziećmi.
- Większość tych dzieci nie posługuje się językiem polskim. U mnie w szkole jest 22 uczniów z różnego poziomu wiekowego. Dostają wsparcie - zapewnił Grzegorz Tychanowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 w Mielcu.
W związku z ogromnymi potrzebami w zakresie nauki języka polskiego uczniów z Ukrainy, radni zaapelowali też o zgłaszanie się - w ramach możliwości - emerytowanych nauczycieli, którzy posługują się językiem rosyjskim lub ukraińskim. - Jeżeli pozwala im na to stan zdrowia i byliby w stanie, to mogą się zgłaszać do wydziału edukacji w starostwie - mówił radny Marek Kamiński.